30 marca 2012

Przeprowadzka

W sumie to moja taka druga przeprowadzka w życiu. Jeśli oczywiście pierwszą liczyć jako wyprowadzkę z "rodzinnego domu". Nie sądziłem, że to takie uciążliwe. Tym bardziej, że na raty z miesięcznym przystankiem u rodziców. Najpierw oczom nie dowierzałem ile mieściło się w naszym małym mieszkanku. Pakowania nie było końca. Później wielka męczarnia w przechowalni, gdzie całe życie skupiało się w kartonach. I teraz kiedy już mamy klucze, kiedy mieszkanie odświeżone i można się wprowadzać to już miało iść z górki. Okazuje się jednak że to było błędne myślenie! Pomijam fakt, że przez ostatni miesiąc jakimś cudem zebrało się jeszcze więcej rzeczy i trzeba było więcej kartonów. Ostatecznie wyszło ich ponad 60 sztuk! Nie liczę toreb, torebeczek, walizek, plecaków i różnego rodzaju siatek, siateczek. I jak się tutaj odnaleźć?

A to gdzie są śruby od szafy narożnikowej! W którym kartonie zostały żarówki, przecież nie będę nowych kupował! Spakowałem się, a co ze skarpetkami? Dlaczego nie zostawiłem sobie na kolejne dni! Ołówek! Potrzeba mi głupiego ołówka- przecież ja nie wiem gdzie to pakowałem! Worek Natalki do przedszkola? Widziałem gdzieś! A na poniedziałek potrzebny. Takich banalnych problemów jest masa! Nawet opisywanie kartonów nic nie dało. Z grubsza wiadomo co i gdzie, ale jak się szuka coś konkretnego to jest jakaś masakra.

Teraz jestem na etapie skręcania mebli. Jak dla mnie to nie lada wyzwanie. Ale nie poddaję się. Chociaż instrukcja złożenia samej witrynki to jedyne 44 strony. Ale w niedzielę wracają moje dziewczyny więc będzie komu się pożalić. Aha i podstawowy wniosek z przeprowadzki- chyba potrzeba kupić mi konkretne narzędzia. Bo dłonie całe spuchnięte, a wieczorem strasznie obolałe i aż czerwone od ściskania średniowygodnego wkrętaka.

  © Blogger template 'Isolation' by Ourblogtemplates.com 2008

Back to TOP