Marzenia
Ostatnio chodzę troszkę przymulony. To wynik ciągłych rozmyślań, analiz, kalkulacji. Wszystko przez to, że z żoną stoimy przed ważną, powiedziałbym jak do tej pory życiową decyzją. A nie jest łatwo takie podejmować. Zbyt pochopny ruch może wiele kosztować a nieprzemyślana decyzja może mieć złe skutki. Tym bardziej, jeśli za decyzją stoją duże pieniądze. Duże to pojęcie względne oczywiście- wszystko zależy od punktu widzenia. Ale jeśli dodam że chodzi o kupno mieszkania to oczywiście zmienia postać rzeczy. Marzy nam się większe mieszkanko. Chociaż to nasze jest przytulne, miłe i pełne ciepła to jednak powoli robi się ciasne.
Niestety za taką decyzją stoi wiele niepewności: czy uda się dobrze kupić, czy uda się obecne dobrze sprzedać, czy to właściwe miejsce aby zamieszkać na dłużej, a co ze zdolnością kredytową, czy zdrowie dopisze aby spłacić kredyt, czy praca będzie, czy to nie za duże obciążenie domowego budżetu itd. Kilka lat temu kupując obecne lokum też były wątpliwości, rzuciliśmy wszystko na jedną kartę i okazało się, że wcale nie było tak strasznie. Teraz obawy również są ale nie wiemy czy jesteśmy gotowi poddać się próbie nerwów i przeciwstawić się przeciwnościom.
Marzenia są po to aby je spełniać. Wierzę że nam się uda. Tylko nie wiem czy to jest jeszcze ten moment. Czy teraz przyszedł czas, czy może jeszcze troszkę poczekać zbierając fundusze. Jednego wieczoru moja żona powiedziała: oddajmy sprawę w ręce losu. Zabrzmiało jak jakaś wyrocznia. Ale może faktycznie tak powinno być? Więc narazie czekamy, zobaczymy co nam ten los zgotuje.
1 komentarze:
Znam, oj znam te dylematy. Powodzenia życzę!
Prześlij komentarz