17 sierpnia 2010

Płyn życia

Wróciłem z wakacji. Cało i zdrowo. Niestety jednak wielu podróżnym może się zdarzyć, że swoje wakacje przedłużą o niechcianą chorobę w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Ja tego na szczęście tego nie doświadczyłem. Więc postanowiłem pomóc tym, dla których los nie był tak łaskawy. Nie ważne komu zostanie przypisana, wiem że na pewno będzie potrzebna. A mam na myśli krew. W wakacje szczególnie potrzeba, zawsze jej mało, zawsze drogocenna, ratująca życie, dająca nadzieję. Płyn, bez którego zamierają wszelkie funkcje życiowe.

Czasami zdarza się właśnie że zawitam do punktu krwiodawstwa. Nie robię tego regularnie, ale przynajmniej na jakiś czas oddam cząstkę siebie. Więc miejsce i cała procedura są mi znane. Jednak za każdym razem kiedy przekraczam próg krwiodawstwa obiega mnie jakiś dziwny strach. Nie boję się widoku krwi, nie przeraża mnie jej duża ilość, nie straszne mi są wielkie igły, bolesne ukłucie czy może jakieś omdlenia. A mimo wszystko boję się. Czego? Własnych wyników pobranej próbki przed badaniem lekarskim. Boję się, że kiedyś usłyszę- nie możemy od Pana wziąć krwi, bowiem wyniki badań są złe. Za dużo się słyszy że młodzi ludzie (na progu trzydziestki takim się jeszcze czuję) nagle mają w sobie choroby o których nawet się nie śniło. Przypadkowe dolegliwości i rutynowe badanie krwi wykazuje śmiertelne i nieuleczalne choroby które biorą się u człowieka znikąd. Czyta się, że zmarł na raka, wykryto białaczkę, coś przestaje prawidłowo pracować, w młodym organiźmie pojawia się stan zapalny itd. To jest niekiedy jak wyrok. 

To właśnie powoduje u mnie jakiś dziwny paniczny strach. Ale z drugiej strony oddając honorowo krew to także szansa na to, że w przypadku czegoś złego szybko można zapobiec jeszcze gorszym rzeczom. Czyli nie dość, że ratuję kogoś, przez przypadek mogę także uratować siebie. Bo kto z nas robi regularnie kompleksowe badanie krwi? A tutaj jest taka okazja. Tym razem wszystko OK. Wyniki mam znakomite. I oby tak dalej. Bo jak to się mówi, "Wszystko ważne, lecz zdrowie najważniejsze".


1 komentarze:

Agata Małgorzata Wachowiak 17 sie 2010, 15:43:00  

Ja nie oddaję krwi, nie mogę, ale za to moja mama wyrabia normę, a potem darowane czekolady spożywamy kolektywnie:D

Co do filmu promującego Podlasie. Produkcja ciekawa, ale do tego terenu nic nie musi mnie przekonywać, zakochałam się w Podlasiu od pierwszego wejrzenia :D Filmik o Poznaniu tez coś w sobie ma, w dużej mierze liczy się samo to, że w ogóle coś takiego powstaje.

  © Blogger template 'Isolation' by Ourblogtemplates.com 2008

Back to TOP