Grzybobranie
Ale za mną chodził wypad do lasu. Jejku jak już dawno na grzybach nie byłem. Nie potrafię zliczyć ile lat. A w tym roku jakoś pragnienie tak się nasiliło, że trzeba było w końcu zorganizować grzybobranie. Nawet moja żona dała się skusić. Właściwie to ona podjęła decyzję aby jechać- chyba miała dosyć mojego marudzenia. Ale normalnie jej debiut w zbieraniu grzybów zakończył się całkiem pokaźnym wynikiem i mocnym akcentem na zakończenie- ostatniego grzyba jakiego znalazła wychodząc z lasu to prawie kilogramowy prawdziwek. Jak na pierwszy raz jestem pełen podziwu dla Niej. W każdym razie trafiliśmy chyba idealnie w wysyp. Ludzi w lesie bardzo dużo, ale na szczęście grzybów jeszcze więcej. W 3 osoby w 3,5 godziny zebraliśmy około 20kg. Wynik uznaję za całkiem pokaźny. W każdym razie tyle tego było, że... normalnie jeszcze raz bym się przejechał. Niestety z Poznania do "prawdziwego" lasu to ponad 60km w jedną stronę, ale czyż nie warto? Dla takich zbirów?
3 komentarze:
O rety! Jaki piekne! Jak jak lubię zbierać grzyby, nawet ich nie muszę jeść ale zbierać uwielbiam :-) Gratuluje zbiorów!
Takich mi właśnie do bigosu brakuje! Bo pieczarki to nie to samo...
A co do Pyrlandii to faktycznie byłam nastawiona na koncerty i one mnie nie zawiodły. Ale fakt mało regionalności, a jedyne stanowisko sprzedawało pyrę za 9 złotych! Dlatego postanowiłam zrobić sobie gzik z pyrami w domciu :)
no gratuluję zdobyczy grzybowych :)
Prześlij komentarz