30 lipca 2012

Cyrkowe wspomnienia

W sobotę wybrałem się z Natalką do cyrku. Już od jakiegoś czasu wspominała, że że bardzo by chciała iść. A że w sobotę zawitał na Rataje, to nie można było przepuścić takiej okazji. Sam z ciekawością wybierałem się do tego cyrku, bo od czasów dzieciństwa nie miałem okazji korzystać z tej rozrywki. A poza tym sama ciekawość jak to teraz wygląda.

No i zaskoczenie! Szok! Niestety negatywnie! Kiedyś cyrk był wydarzeniem. Jak przyjeżdżał do Poznania to na tydzień, a sama budowa namiotu i instalowanie się miasteczka to około 2 dni. Dziś potrzeba było na to kilka przedpołudniowych godzin. Kiedyś namiot był ogromniasty do którego spokojnie wchodziło po 2-3 tys. osób, dziś powiedziałbym że skromny namiocik może na  500 widzów. Aby się dostać do cyrku z mojego dzieciństwa to trzeba było stać w godzinnych kolejkach do kas na długo przed spektaklem. A bilety rozchodziły się na cały tydzień z góry. W sobotę wystarczyło przyjść 15 minut przed rozpoczęciem i nie było mowy o kolejce.

A w środku? Kiedyś akrobacje gimnastyków na wielkich trapezach, na wysokich linach, niebezpiecznych równoważniach zawieszonych nawet 15 metrów nad ziemią- dziś raptem jedna osoba na niewielkim podwyższeniu. Kiedyś to głowy zadzierałem wysoko, a pod akrobatami zawsze była siatka na wypadek gdyby ktoś spadł. Dziś siatki zabezpieczającej nie ma bo gdyby ją rozciągnąć to już nic się nie zmieści ponad nią. Kiedyś główna atrakcja to tygrysy więc po przerwie zawsze budowano klatkę zabezpieczającą od widowni. Dziś nie ma mowy aby coś takiego postawić bo ledwo kto wejdzie na arenę. Zawsze miło wspominam muzykę cyrkową graną przez orkiestrę. Dziś wystarczy wodzirej stukający na klawiszach. A muzyka do poszczególnych wystąpień to współczesne przeboje disco oczywiście grane z odtworzenia. Tresura zwierząt ograniczyła się do kilku koni i niesfornych wygłodniałych kóz które korzystały z okazji aby skubać trawę na arenie. No właśnie! Kiedyś nie do pomyślenia aby arena była gołą ziemią, zawsze była zbudowana z twardego podestu. A gdzie tresowane pieski, foki, małpki czy nawet słonie? Dziś to słoń nawet by się nie zmieścił w wejściu na arenę a gdyby jakimś cudem udało się go wcisnąć do środka to spokojnie mógłby wyciągniętą trąbą sięgać wierzchołka namiotu.

Niestety to już nie to co w dzieciństwie. Sztuka cyrkowa upada. Ale mimo wszystko radość w oczach dziecka ogromna. I to jest bezcenne! Natalka nie widziała cyrków sprzed 25 lat więc dla niej nawet ten był wyjątkowym wydarzeniem. Chłonęła to co działo się na arenie, chociaż dla dorosłego widza nie było w tym wiele imponującego. Ot zebrane w jednym miejscu sztuczki z telewizyjnego show "Mam talent". Dzieci odbierają to inaczej, córka bawiła się niesamowicie, oklaskiwała wszystko i co chwilę wybuchała uśmiechem. A to najważniejsze. A po cyrkach z mojego dzieciństwa pozostanie już tylko wspomnienie.

0 komentarze:

  © Blogger template 'Isolation' by Ourblogtemplates.com 2008

Back to TOP